Mruknęłam coś cicho pod nosem o męskiej odpowiedzialności za sprzątanie, kiedy wkładałam wszystkie brudne naczynia do zmywarki. Perspektywa spędzenia całego dnia bezczynnie siedząc w domu, stukając leniwie w klawiaturę laptopa, była najbardziej kuszącą propozycją, więc bez większego namysłu wybrałam właśnie ją. Wyjęłam telefon z kieszeni, dostrzegając jakiegoś nieodczytanego sms'a od powyżej wspomnianego piłkarza, który życzył mi dobrego dnia i przy okazji prosił, bym pojawiła się po treningu w ich ośrodku. Prychnęłam lekceważąco. Jeszcze czego. Nie będę lecieć prosto w jego ramiona na każde wezwanie... chyba, że to ja będę miała na to ochotę. Nim zdążyłam odłożyć go z powrotem do kieszeni, ktoś zadzwonił.
- Halo? - zaczęłam niepewnie, ponieważ nawet nie zdążyłam w popłochu sprawdzić numeru mojego rozmówcy.
- W końcu odebrałaś, z łaski swojej! - Ive niemal krzyknęła, a ja mimo wszystko odetchnęłam z ulgą. Ostatnio nawet zaczęłam się martwić, czemu nie daje znaku życia. Chociaż ona zawsze tak miała. Potrafiła telefonicznie odzywać się raz na miesiąc, bo i tak przeważnie spotykałyśmy się na ulicy, w drodze do sklepu, ponieważ mieszkała kilka domów dalej. Bynajmniej z jednej strony nieco zdziwił mnie fakt, iż od tak dawna jej nie widziałam. Nie wiedziałam, z jakiego powodu może dzwonić. Na bieganie i lunch byłyśmy umówione w poniedziałek. Termin uzgadniałyśmy jeszcze przed śniadaniem, więc teraz miałam kompletny mętlik. Co tak poważnego mogło się stać tylko przez godzinę?
- O co chodzi? - zapytałam ostrożnie, wyciągając swój wysłużony laptop spod półki na telewizor, po chwili siadając na aksamitnej kanapie. Po drugiej stronie zapadła głęboka cisza, jakby blondynka intensywnie się nad czymś zastanawiała. Przewróciłam oczami, dalej nie mogąc znieść tego milczenia.
- Słuchaj... - zaczęła niepewnie, jakby bojąc się, że to, co mi powie, wywoła zbyt głęboki wstrząs - spotkałaś się wczoraj, późnym wieczorem, z Sergio Ramosem?
Faktycznie, zatkała mnie. Zastygłam w kompletnym bezruchu, analizując całą wypowiedź mojej przyjaciółki. Przecież ona nie była w stanie się o tym dowiedzieć, ponieważ nawet jej o tym nie powiedziałam!
- Skąd o tym wiesz? - nerwowo przełknęłam ślinę, czując z wolna rosnące zdenerwowanie.
- Przez czat właśnie wysłałam ci linka do zdjęć... które zobaczyłam kilka minut wcześniej. Znam twojego tatę i dzięki temu wiem, że jest dość narwany, jeśli chodzi o twoje kontakty z osobami płci przeciwnej - mruknęła zirytowana, dobrze wiedząc, do czego to może doprowadzić. - Na pewno nie będzie zachwycony, jeśli zobaczy, jak jego córka obściskuje się z jego piłkarzem.
Głośno przełknęłam ślinę, widząc przed oczami zdjęcia robiące furorę w hiszpańskich portalach plotkarskich. W mojej wyobraźni widziałam już zazdrosne miny nastolatek, które pewnie dałaby się pokroić za to, żeby być właśnie na moim miejscu. Na szczęście przedstawiały one tylko nasze wejście do Torre Caja Madrid, a nie samą scenę na jego najwyższym punkcie. Chociaż było to raczej niemożliwe. Tym samym zaczęłam się zastanawiać, jak duże prawdopodobieństwo istnieje, że mój ojciec zobaczy to w najbliższym czasie. O nie.
- Kochana, dzięki Ci wielkie za informację, ale ja muszę... - zaczerpnęłam głęboko powietrza, spinając wszystkie swoje mięśnie.
- Wiem, wiem, leć tam i nie pozwól, żeby pokiereszował piękną buźkę twojego kochanka - wymruczała, nawet nie próbując ukrywać głębokiego sarkazmu.
- On nie jest moim... - nie dokończyłam tego zdania, ponieważ i tak Ivette się rozłączyła. Muszę działać natychmiastowo, inaczej może to się bardzo źle skończyć. Miałam złe przeczucia.
**************
Przełknęłam głośno ślinę, próbując nie panikować. Spokojnie, przecież byłaś tutaj co najmniej milion razy i dobrze wiesz, gdzie wypoczywają po treningu. Kiedy uświadomiłam sobie, że zazwyczaj spędzają go na sprawdzianu swoich kont społecznościowych i innych stron, miałam głupie wrażenie, że ojciec właśnie w tej chwili widzi coś, czego widzieć tak naprawdę nie powinien. Mamrotałam coś cicho pod nosem, spoglądając na każde z mijanych drzwi. Kiedy usłyszałam, jak zza jednych dochodzi głośny zgrzyt, nie wahałam się ani chwili i wpadłam tam niczym sztorm, dostrzegając z pozoru dość normalną scenę. Jednak ja wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą. Tata wstawał z krzesła, od razu kierując swój wzrok na podporę defensywy Królewskich. Żyłka, która pulsowała mu na czole w czasie silnego wzburzenia, teraz była aż nazbyt widoczna w dobrym świetle dnia. Niczego nie świadomi, pozostali zawodnicy zespołu, siedzieli sobie na ławkach, dowcipkując albo ciągle klikając w klawiaturę swoich telefonów. Tylko Iker spojrzał na mnie jak na wariatkę, ponieważ jako jeden z pierwszych zdążył mnie dostrzec. Ramos właśnie wstawał, mając najwyraźniej zamiar stąd wyjść, ale kiedy zauważył dość 'złą' minę swojego trenera, praktycznie stanął niczym sparaliżowany.
Niemalże w ostatniej chwili stanęłam między Sergio a tatą, który zamierzał wymierzyć mu prawy sierpowy. Moja klatka piersiowa unosiła się w zastraszająco szybkim tempie. Źrenice taty w przeciągu kilku sekund powiększyły się kilkakrotnie. W ostatniej chwili zmienił tor swojej zwiniętej pięści, która tkwiła teraz przyklejona do jego boku. Przełknęłam głośno ślinę, czując na swoim karku ciepły oddech Sergio, jak i spojrzenia wszystkich obecnych. Kapitan drużyny postanowił odciągnąć klubową czwórkę od nas, zabierając go z tego pomieszczenia pod miażdżącym wzorkiem Ancelottiego.
- Grabisz sobie - warknął przeciągle, łapiąc mnie boleśnie za ramię i sadzając obok siebie na krześle.
- Co ty nie powiesz? - prychnęłam, coraz bardziej zirytowana jego zachowaniem. - Niby jak miałam Ci o tym powiedzieć? Byłoby jeszcze gorzej.
- Sama doprowadzasz do tego, żebym traktował Cię jak rozwydrzoną i pyskatą nastolatkę - powiedział, kręcąc zrezygnowany głową.
-----------------------------------------------
Na samym wstępie chciałam was przeprosić za ten poślizg, z którym dodaję nowy rozdział. Sama się zagapiłam, ale z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest to wina mojej szkoły, chociaż testów nie pisałam. :p Mam nadzieję, że wam się spodoba. <3